Dla mnie w sercu zawsze była, jest i będzie Unia!
Jest wychowankiem MLKS Unia Janikowo, ale za sobą ma też występy w Noteciance Pakość, Pogoni Mogilno i Kujawiance Strzelno. W barwach janikowskiego klubu rozegrał dwadzieścia meczów na poziomie trzeciej i czwartej ligi oraz strzelił jednego gola. Od obecnego sezonu jest zawodnikiem i trenerem w KS Unia Janikowo. Jesienią w dziesięciu spotkaniach aż jedenaście razy pokonał bramkarzy rywali, a ponadto zaliczył dwadzieścia jeden asyst. Bardzo dobrze spisuje się też w roli szkoleniowca. Stworzył drużynę, która jest liderem rozgrywek i walczy o awans do ligi wojewódzkiej. Mowa o juniorach starszych. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Dawidem Deresiewiczem.
Rozmowa dostępna w rozwinięciu newsa…
Przez wiele lat grałeś w młodzieżowych janikowskich zespołach. Gdy trenerem pierwszej drużyny w 2008 roku został Zbigniew Kieżun zostałeś włączony do szerokiej kadry. Jak wspominasz tamten czas?
- Był to dla mnie wielki szok. Pamiętam to jak dzisiaj, był czwartek koło godziny osiemnastej, zadzwonił do mnie kierownik Rafał Lewandowski i powiedział, że mam natychmiast przyjść do gimnazjum do kantorka, bo czeka z trenerem Romanem Pietralą. Wchodzę do kantorka, a trener mówi, że trener Kieżun bierze nas na obóz do Polanicy Zdrój za dwa dni. Na początku nie dowierzałem, ale „kiero” powiedział, że już powinienem się pakować. To szybko podziękowałam i poszedłem się pakować. Było to niesamowite przeżycie.
Nie doczekałeś się jednak debiutu w starej trzeciej lidze i przeszedłeś do Notecianki Pakość…
- Nadeszło lato i czas zmian i trener Kieżun nam podziękował. Razem z „Wiśnią” chcieliśmy poszukać sobie klubu blisko i w jak najwyższej klasie rozgrywkowej. Trafiło na Noteciankę Pakość. Było po reorganizacji wszystkich lig w Polsce i była to czwarta liga. Były to dwie ligi różnicy i pięć kilometrów odległości. To dlatego wybraliśmy tamten kierunek.
A jak wspominasz Twój pierwszy pobyt w Pogoni Mogilno? Przez wielu kibiców regionalnej piłki jesteś kojarzony właśnie z dobrą grą w tym klubie…
- Do Pogoni ściągnął mnie trener Tomasz Wonorski i jestem mu bardzo wdzięczny za tamten okres, pomimo że spadliśmy do piątej ligi. Następnie w Mogilnie - latem nastąpiła zmiana trenera na Arkadiusza Glazę. Na początku chciałem szukać innego klubu, ale zostałem w Pogoni i to był dla mnie strzał w dziesiątkę. Nowy trener, nowe wymagania, nowe ambicje, które wiązały się z szybkim powrotem do czwartej ligi. Przekonałem do siebie trenera, który postawił na mnie. Występowałem na pozycji napastnika i odwdzięczyłem się mu za to dobrą grą i paroma bramkami. Udało nam się zrobić szybki awans i spodobało mi się w Mogilnie, dlatego zostałem tam na parę lat. Mam tam kilku przyjaciół, z którymi mam kontakt do dziś. Bardzo miło wspominam tamten okres.
Później miałeś mniej udany okres. Dwa lata, w których mało grałeś. U Artura Polehojko w Unii debiutowałeś w trzeciej lidze kujawsko-pomorsko-wielkopolskiej, ale po rundzie wróciłeś do Pogoni, gdzie częściej niż w pierwszej drużynie pojawiałeś się w rezerwach. Potem znowu Janikowo, upadek poprzedniego klubu i spadek do A-klasy, którego gorycz posmakowałeś w Strzelnie…
- Później było coraz ciężej. Coraz więcej zawodników chciało przyjść do Mogilna i było ciężko. Trener przestał na mnie stawiać, no cóż taka wola trenera, nie mnie to oceniać. Nie mam trenerowi Arkadiuszowi Glazie tego za złe. Bardzo go lubię i szanuje, ale czułem po kościach, że mój pobyt w Mogilnie dobiega końca i trzeba szukać klubu. Wtedy bardzo ciężki okres nastał w Unii i chciałem bardzo pomóc, a przyszedłem do trzeciej ligi na ławkę. Nietrafione wypożyczenie z Pogoni do Unii. Wróciłem do Mogilna, ale też za dużo nie grałem i zrobiliśmy awans do trzeciej ligi, a Unia spadła do czwartej. Wtedy ponownie wróciłem do Unii i chciałem zagościć na stałe, ale cóż klub MLKS Unia Janikowo upadł! Ciężko było mi się z tym pogodzić. W styczniu 2013 dostałem propozycję gry w Cuiavii Inowrocław. Trenowałem dwa miesiące, już byłem pewien wręcz, że zostanę w „Zielonych” u trenera Piotra Gruszki, ale wydarzyła się nieciekawa sytuacja i okazało się, że Cuiavia nie ma pieniędzy. Na początku marca trener Janusz Humaj spytał mi się, czy nie chce przyjść do Kujawianki Strzelno walczyć o utrzymanie w piątej lidze. Do ligi zostały tylko dwa tygodnie, więc zdecydowałem się na ten ruch. Spadliśmy ze Strzelnem do A-klasy więc nie było co tam zostawać. Teraz wiem, że zrobiłem błąd, że tam poszedłem, ale bardzo miło wspominam chłopaków stamtąd.
Gdy stara Unia była coraz bliżej upadku, powiedziałeś, że nigdy nie zagrasz w innym klubie w Janikowie. Teraz jesteś ważną postacią w KS Unia. Co nakłoniło Cię do zmiany decyzji?
- Masz racje, powiedziałem, że nigdy nie zagram w innym klubie w Janikowie. Dla mnie od zawsze w sercu była Unia Janikowo i tak jest po dziś dzień. Jest nowy klub "KS" Unia Janikowo, który kontynuuje historię "MLKS"-u i dlatego tutaj jestem. Powtórzę się, że dla mnie w sercu zawsze była, jest i będzie Unia!
Zimę spędzasz na fotelu lidera, a raczej na fotelach, bo po jesieni macie pierwsze miejsce w B-klasie, a Ty dodatkowo osiągnąłeś sukces w pracy z młodzieżą. Twoja drużyna juniorów starszych także przewodzi w rozgrywkach. Dwa awanse to jedyny cel na najbliższy czas?
- Na tą chwilę są to jedyne moje cele sportowe. Mam nadzieję, że uda nam się z chłopakami zrobić awans, i z juniorami starszymi i z seniorami. Nadejdzie nowy sezon to nadejdą nowe cele.
Gdy zaczęliście treningi w styczniu, dokooptowałeś do pierwszego zespołu dwóch zawodników ze swoich juniorów. Mowa o Dawidzie Pindlu i Damianie Ojczenaszu. Dlaczego akurat oni?
- Dawid i Damian są to chłopaki, którzy mają spory potencjał, tak jak inni zawodnicy z juniorów. Natomiast w wyborze, akurat ich, pomogła mi ich ambicja i frekwencja na treningach.
Opowiedz coś o przygotowaniach juniorów starszych do rundy rewanżowej…
- Zaczęliśmy przygotowania 15.stycznia. Na razie spokojnie wchodzimy w okres ciężkiej pracy, który nastąpi po turnieju w Barcinie, na który zostaliśmy zaproszeni. Następnie zagramy kilka sparingów, jeden nawet z zespołem seniorów, który rywalizuje z Unią w B-klasie.
Wróćmy do przeszłości. Idol z dzieciństwa - dlaczego on?
- Roberto Carlos. Zawsze chciałem mieć tak soczyste uderzenie jak on. Czeka mnie jeszcze dużo pracy.
A najlepszy piłkarz, z którym miałeś okazję trenować?
- Myślę, że dużo zawodników, z którymi trenowałem było przedniej klasy. Najlepszymi z nich byli Szymon Maziarz i Maciej Mysiak.
Mecz, po którym chciałeś zapaść się pod ziemię?
- To był 2012 rok, Unia Janikowo 2-4 Unia Gniewkowo. Była to niesamowita kompromitacja w naszym wykonaniu przed janikowską publicznością. Mam nadzieję, że taki mecz już się nie przytrafi i jestem przekonany, że nie tylko ja tak uważam.
To dla odmiany mecz, który najlepiej wspominasz?
- O ile dobrze pamiętam był to rok 2009, mecz Gopło Kruszwica 2-2 Pogoń Mogilno. Zdobyłem wtedy dwie bramki. Pierwsza dała prowadzenie, natomiast druga ustaliła wynik spotkania w 92.minucie. Był to na pewno najlepszy mecz w moim życiu.
Najlepszy trener spotkany w przygodzie z piłką?
- Uważam, że był to trener Artur Polehojko.
Dzięki za rozmowę.
- Również dziękuję. Do zobaczenia.