Takiej atmosfery nie ma nigdzie
Maciej Sirko jest wychowankiem MLKS Unia Janikowo, w pierwszej drużynie debiutował jako dziewiętnastolatek w drugiej lidze zachodniej. W janikowskim klubie grał także na boiskach trzecio i czwartoligowych. W międzyczasie reprezentował barwy Notecianki Pakość. Później był też zawodnikiem Noteci Łabiszyn, z której zdecydował się powrócić do Janikowa. Został bowiem piłkarzem naszego Klubu i jak dotąd wystąpił w dwudziestu trzech meczach mistrzowskich. Z biało-niebieskimi wywalczył awans do A-klasy i marzy o kolejnych.
Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Maciejem Sirko. Aby to zrobić kliknij na „więcej”.
Ostatni raz wywiadu udzielałeś cztery lata temu - w październiku 2010 roku. Wówczas byłeś zawodnikiem MLKS Unia Janikowo. Wiele od tamtej pory się zmieniło…
- Faktycznie trochę się pozmieniało. Zmieniła się Unia, a w trakcie zmian w Janikowie, ja miałem okazję przekonać się na własnej skórze jak funkcjonują inne kluby w regionie. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że takiej atmosfery nie ma nigdzie. Szkoda, że wcześniej brakowało odpowiedzialnych ludzi do zarządzania klubem i musimy zaczynać od zera.
Sezon 2011/2012 spędziłeś w Noteciance Pakość. Rzutem na taśmę, bo już przy „zielonym stoliku” zapewniliście sobie utrzymanie w trzeciej lidze, a mimo to zdecydowałeś się na powrót do czwartoligowej wówczas Unii. Co było głównym powodem Twojego odejścia do Pakości, a później powrotu do janikowskiego klubu?
- Wszyscy doskonale wiedzą, jaka była wtedy sytuacja w klubie i jak traktowano wychowanków. Na odejście z Unii zdecydowałem się po rozmowie, którą jako zespół odbyliśmy z zarządem. Jedyne słowa jakie wtedy usłyszeliśmy były takie, żebyśmy szukali sobie klubów, bo Unia nie wystartuje. Jak się okazało później, Unia wystartowała. Decyzję o powrocie podjąłem w trakcie rundy rewanżowej.
Po rundzie jesiennej było już pewne, że MLKS Unia Janikowo upada. Drużyna została wycofana z rozgrywek. Jak wspominasz to pół roku, które dla was wszystkich było bardzo ciężkie?
- Ciężko mi wytłumaczyć nasze słabe wyniki. Mieliśmy przewagę w prawie każdym meczu, a mimo to przegrywaliśmy. Naszym głównym problemem była słaba skuteczność. Przegrywaliśmy mecze, które powinniśmy do przerwy już mieć pod kontrolą. Na pożegnanie zagraliśmy najlepszy mecz w tamtej rundzie we Włocławku. O sprawach organizacyjnych nie ma co opowiadać - dramat!
Przez kolejną rundę byłeś zawodnikiem Noteci Łabiszyn. Tam również doznałeś goryczy spadku, gdyż opuściliście czwartą ligę…
- Do gry w Noteci namówił mnie Marcin Piesik, podczas przygotowań do rundy nic nie zapowiadało tego, że będziemy jedną ze słabszych ekip w lidze. W momencie gdy runda rewanżowa ruszyła coś się posypało.. Słaba frekwencja na treningach przełożyła się na wyniki - trenując w ośmiu ciężko utrzymać czwartą ligę. W Janikowie klub upadał, a mimo to trenowali wszyscy. Podsumowując ten okres mogę powiedzieć tylko, że dzięki grze w Noteci poznałem kilku ciekawych ludzi.
Sezon się skończył i trzeba było zdecydować co dalej… Wybrałeś powrót do Janikowa i grę w B-klasie – w nowym klubie – KS Unia. Co Cię nakłoniło, aby reprezentować barwy naszego Klubu?
- Przez te cztery lata dwukrotnie odchodziłem z Unii i zawsze zaczynało mi brakować klimatu, który tutaj razem potrafimy stworzyć. W Janikowie drużyna seniorska dopiero powstawała, a kto miał ją odbudować jak nie ludzie stąd. Razem z chłopakami zdecydowaliśmy się wrócić i póki co myślę, że jesteśmy na dobrej drodze do tego, żeby chociaż czwarta liga była w Janikowie.
Nie ma co ukrywać, że po zakończeniu rundy jesiennej w B-klasie zastanawiałeś się, czy nie spróbować swoich sił ponownie w wyższej klasie rozgrywkowej. Nie żałujesz, że postanowiłeś zostać w Unii?
- Nie żałuję! Myślałem o odejściu, ale szkoda mi było tego co udało nam się stworzyć przez pół roku. Wspólnie zrobiliśmy pierwszy krok i wywalczyliśmy awans do A-klasy. Mam nadzieję, że dalej będzie nam się wszystko układało tak jak do tej pory.
Po siedmiu meczach w A-klasie, masz pewne spostrzeżenia dotyczące obu klas rozgrywkowych. Jak porównasz ligę, w której gracie obecnie z tą z poprzedniego sezonu?
- W poprzednim sezonie graliśmy w B-klasie. Na wyjazdach czasami się czułem jakbyśmy byli na końcu świata... Często bardziej męczyliśmy się z boiskiem niż z przeciwnikami. Na szczęście ten etap mamy już za sobą. Po siedmiu kolejkach obecnego sezonu wystarczy tylko spojrzeć w tabelę i widać, że ten sezon będzie ciekawy.
W obecnym sezonie zetknęliście się z Pucharem Polski K-P ZPN. Czy była to dla was wartościowa przygoda?
- Zdecydowanie warto było grać w „Pucharze”. Na początek mecz z Piastem, jeden z lepszych w naszym wykonaniu. Druga runda wyeliminowanie Pomorzanina Serock i na koniec najsłabszy mecz z rezerwami Zawiszy. Szkoda, że w takim stylu pożegnaliśmy się z „Pucharem”, ale najważniejsza dla nas jest liga.
Przed wami mecz z wiceliderem tabeli – Dębem Bąkowo. Jak przygotowujecie się to tego ważnego spotkania?
- Każde spotkanie jest dla nas ważne i do każdego przygotowujemy się tak samo. Dąb tak jak my wygrał do tej pory wszystkie mecze, więc zapowiada się ciekawe widowisko. Ja osobiście wierzę w to, że zagramy na swoim poziomie i zdobędziemy trzy punkty.
W poprzednim sezonie ukończyłeś kurs trenerski i prowadziłeś drużynę żaków. Po rocznej przygodzie z trenerką zrezygnowałeś. Nie tęsknisz za swoją młodą drużyną? Jak to wspominasz?
- Zgadza się. O kursie trenerskim myślałem już dużo wcześniej. Pierwszym zespołem, który miałem okazję trenować była drużyna żaków i mogę powiedzieć nie jest to takie proste jak może się wydawać. Na pewno nie żałuję roku spędzonego z nimi i mam nadzieję, że oni również. Teraz pozostaje mi tylko chodzenie na ich mecze ligowe.
Dziękuję za rozmowę.
- Dzięki.