Unia to zupełnie inny poziom organizacyjny i sportowy
Wychowanek janikowskiej Unii, który aby zadebiutować w seniorskich rozgrywkach musiał związać się z Gopłem Kruszwica, bo jak twierdzi trener nie stawiał na rezerwowych. Ten sam szkoleniowiec po jakimś czasie także znalazł się w mieście Popiela i automatycznie wysłał go do drużyny juniorów. Został więc zawodnikiem naszego Klubu. W poprzednim sezonie dołożył solidną cegiełkę do premierowego awansu w dziewiętnastu spotkaniach strzelając pięć goli. Po kilkumiesięcznym rozbracie z ferajną trenera Jacka Łukomskiego zatęsknił i wrócił bardziej waleczny. Kto wie, może dzięki temu zapoluje na bramkę dwusetną?
Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Mikołajem Kruszką – strzelcem setnej bramki dla KS Unia Janikowo. Aby to zrobić, kliknij na „więcej”.
Kiedy zacząłeś grać w piłkę nożną w MLKS Unia Janikowo?
- W piłkę zacząłem grać w wieku siedmiu lat. Udałem się wtedy na trening orlików, których trenerem był Jan Plewa. Było nas bardzo dużo, a większość chłopaków była starsza, więc praktycznie w ogóle nie było możliwości żeby pojechać na mecz.
W sezonie 2012/2013 zadebiutowałeś w rozgrywkach seniorskich. Zostałeś włączony do kadry czwartoligowej Unii, a po jej wycofaniu trafiłeś do Gopła Kruszwica…
- Moim marzeniem od zawsze było grać w seniorskiej drużynie Unii. Przed sezonem 2012/2013 zostałem włączony do pierwszej kadry, ale niestety nie udało mi się zadebiutować w oficjalnym meczu. Duży wpływ na to miała pewnie kontuzja stopy, której nabawiłem się na jednym z treningów przed rozpoczęciem sezonu, ale myślę, że także - osoba trenera Artura Polehojko, który po prostu nie stawiał na rezerwowych. Był to bardzo ciężki czas dla Unii, jak i dla mnie, bo nie grałem wtedy w ogóle. Mimo wszystko włączenie do kadry pierwszej drużyny w wieku szesnastu lat i możliwość zbierania doświadczenia od starszych zawodników była ciekawym i wartościowym doświadczeniem. Przygodę z Gopłem oceniam bardzo pozytywnie. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Mieliśmy fajną, zgrana ekipę, a trener Bagrowski nie bał się postawić na młodych.
Następnie związałeś się z naszym Klubem. Co nakłoniło Cię, aby powrócić do Janikowa?
- O pomyśle utworzenia drużyny seniorów Unii usłyszałem na festiwalu „Unia stawia na rodzinę”. Kierownik pytał mnie już wtedy czy nie chciałbym pomóc i grać dla Unii. Początkowo nie chciałem wracać, gdyż liczyłem na to, że w Kruszwicy jeszcze częściej będę pojawiał się na boisku - wyższa liga i tak dalej. W ostatnim meczu ligowym wszedłem z ławki i strzeliłem dwie bramki. Liczyłem na to, że moja pozycja w drużynie jeszcze się poprawi. Przed nowym sezonem, jednak nastąpiła zmiana na stanowisku trenera Gopła. Drużynę objął trener Polehojko i szybko ugasił moje ambicje. Na pierwszym treningu zostałem oddelegowany do drużyny juniorów. Wiedziałem już, że z trenerem nie jest mi po drodze i znowu będę „grzał ławę”. Wtedy podjąłem decyzję o powrocie do Unii. Z perspektywy czasu, uważam to za bardzo dobrą decyzję.
Z pewnością jednym z powodów, że nie żałujesz ponownego związania się z Unią, jest fakt, iż w karty historii wpisałeś się na stałe strzelając setą bramkę od momentu odbudowy janikowskiego klubu…
- Myślę, że była to ważna bramka z perspektywy tego, że dawała nam prowadzenie w trudnym meczu, a nie z tego, która to była i kto ją zdobył. Wiadomo jednak, że się ucieszyłem, bo na stronie internetowej trwała sonda, a w szatni trwały dywagacje, kto ją zdobędzie. Cieszę się, że udało się to mi. Szkoda tylko, że nikt na to nie postawił.
Po awansie do A-klasy zdecydowałeś się na wyjazd za granicę, a później na studia w Poznaniu. Początkowo uznałeś, że nie pogodzisz gry w naszym Klubie z pozostałymi obowiązkami. Mówiłeś wtedy „Mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie mi zagrać w koszulce Unii”. Minęło kilka miesięcy i wróciłeś…
- Jadąc na studia, nie chciałem całkowicie kończyć z grą w piłkę. Myślałem, że nie dam rady pogodzić nauki i przyjazdów do Janikowa na treningi, dlatego początkowo myślałem o jakiejś drużynie z Poznania. Po ukazaniu się jednak planu zajęć, uznałem, że znajdę czas na to, żeby grać w Unii, do której jestem przywiązany cały sercem. Wiedziałem, że nigdzie nie będzie tak dobrze jak tu, bo nowa Unia, to zupełnie inny poziom organizacyjny i sportowy. Przez pierwszą rundę obserwowałem wyniki, spoglądałem na to, co dzieje się w Klubie i wokół niego. Zgłosiłem się do kierownika, odbyłem rozmowę z trenerem, który uznał, że jeśli uda mi się to wszystko pogodzić, to nie ma przeciwwskazań, żebym znów grał dla biało-niebieskich.
Jak łączysz naukę w Poznaniu z treningami w Janikowie?
- Nie jest tak źle, bo zajęcia mam zazwyczaj na rano, a treningi są popołudniami i spokojnie mogę dojechać na czas do domu. Studia i grę w Klubie łączę jeszcze z grą w akademickiej drużynie piłkarskiej, w której też przygotowujemy się do sezonu. Wiadomo, że czasami zmęczenie daję się we znaki, ale chcieć to móc.
Jesteście na ostatniej prostej, jeżeli chodzi o przygotowania do rundy wiosennej. Który z zimowych sparingpartnerów był do tej pory dla was najtrudniejszy i czym was zaskoczył?
- Myślę, że żaden sparingpartner nie był poza naszym zasięgiem i we wszystkich graliśmy jak równy z równym, a rzekłbym nawet, że byliśmy lepsi. W meczach z Polonią i Chemikiem mogliśmy pokusić się o korzystniejsze wyniki, ale brakowało skuteczności. Nie mogłem wystąpić w meczu z Cuiavią, ale sądząc tylko po rezultacie, możliwe, że ta drużyna sprawiła nam największe problemy. Rozegraliśmy osiem sparingów, jeden jeszcze przed nami i myślę, że zaprocentują one w zbliżającej się rundzie.
Runda wiosenna zbliża się wielkimi krokami…
- Jesienią wystąpiłem tylko w jednym spotkaniu, więc ciężko mi ocenić, jak prezentują się inne zespoły, zwłaszcza te, które jeszcze realnie mogą walczyć o awans. Na pewno zagrożeniem dla nas jest wciąż Burza Nowa Wieś Wielka, z którą przegraliśmy. Druga runda będzie zdecydowanie trudniejsza. Przeciwnicy będą gryźć trawę w każdym spotkaniu, żeby urwać nam jakieś punkty. Pewne jest to, że losy awansu nie są jeszcze przesądzone, a historia pokazuje, że przewaga punktowa może szybko stopnieć. Mam jednak nadzieję, że będziemy konsekwentnie dążyć do celu i w czerwcu będziemy szczęśliwi.
Z pewnością kibice zastanawiają się, czy brak Dariusza Lewandowskiego w pierwszych pięciu meczach będzie dla was sporym osłabieniem…
- Brak Darka to na pewno spore osłabienie dla nas, patrząc na to, jaką wykonuje on pracę na boisku, jak pomaga nam swoim doświadczeniem i jaką ma łatwość w zdobywaniu bramek. Myślę, że są jednak w drużynie osoby, które mogą go skutecznie zastąpić, m.in. Patryk Straszewski, który dołączył do nas w tym okienku.
W poprzednim sezonie ujrzałeś tylko jedną żółtą kartkę. W czasie zimowych sparingów, przeciwko Mieszku Gniezno zostałeś ukarany czerwonym kartonikiem, w konsekwencji dwóch napomnień. Także pozostałe spotkania kontrolne pokazują, że nie odstawiasz nogi. Czy Mikołaj Kruszka po powrocie jest bardziej waleczny niż ten z rozgrywek B-klasy?
- (śmiech) Tak. Możliwe, że coś zmieniło się w tej kwestii.
Dziękuję za rozmowę.
- Również dziękuję.